poniedziałek, 30 listopada 2009

klacz La Plata potrzebuje wsparcia

http://www.kurier.szczecin.pl/Art.aspx?a=29300

przeczytajcie ten artykuł, z dobrych wieści - klacz znalazła już lokum na zimę, potrzebne jednak jest wsparcie, gdyż lokum te musi być opłacane a i La Plata musi też coś jeść

sobota, 3 października 2009

Kociaki szukają domu





Kociaki mieszkają u mnie jako w domu tymczasowym od tygodnia. Wcześniej miały nieszczęście urodzić się na porzuconej działce. Przez wakacje były rozpieszczane przez dzieci. W pełni zaadoptowały się do życia w mieszkaniu: nie niszczą, idealnie opanowały korzystanie z kuwety. Wszystkie są bardzo towarzyskie. Same pchają się na ręce. Oddałam już wiele kotów ale tak przyjaznych jeszcze nie spotkałam. Większosć kotów to indywidualiści. Te garną się do głaskania, głośno przy tym mrucząc. W kwestiach zdrowotnych: kotki są odpchlone i raz odrobaczone. Pod koniec tygodnia jest drugie odrobaczenie. Jedzą zarówno suchą jak i mokrą karmę. Kociaki znajdują się w Stargardzie ale bez problemu dowiozę do Szczecina.

Borys:
Ma 4 miesiące. Jest średniej wielkości kotem, lekko wyrosniętym ale nie dużym. Z charakteru - mały kociak. Pierwszy ociera się o nogi i domaga się głaskania. Z całej trójki pierwszy do zabawy. Wygląda jak kot Wiskasa z reklamy.
Misiek:
Jest najmniejszy z towarzystwa i lekko wychudzony. Lekko nieśmiały ale wzięty na ręce odkrywa, że drapanie i głaskanie to najlepsze rzeczy jakie może dać mu człowiek. Jest spokojny i opanowany. Ostani daje się wciągnąć do zabawy.
Kleo:
Jest typowym indywidualistą. Momentami postrzelony: gania po mieszkaniu, bawi się piłeczką, skakuje na fotel i gania swój ogon. To on najczęściej zaczepia towarzyszy szukając kompana do zabawy. Po chwili staje się dostojnym, opanowanym kotem, dla którego liczą się tylko kolana właściciela. Z nim nie można się nudzić.

Kontakt: 517451821

niedziela, 13 września 2009

Potrzebna pomoc stoczniowym kotom!

Okazuje się, że problemy stoczni dotknęły nie tylko ludzi, ale
również zwierzęta. Sytuacja jest na tyle dramatyczna, że w tej
chwili potrzebna jest każda pomoc.
Przeczytajcie zresztą kawałek apelu i jeżeli możecie to pomóżcie. To
są w końcu żywe istoty, które czują, a które w sumie są zdane na
naszą łaskę.
APEL
Już w marcu na łamach „Kuriera Szczecińskiego” Zwierzęcy Telefon
Zaufania sygnalizował, że po odejściu ludzi ze Stoczni pozostaną
koty, od pokoleń pracujące w Stoczni na dobro zakładu.
Jednak zostały opuszczone - głodne, chore, okaleczone, ścigane przez
dzikie zwierzęta (lisy, jenoty, kuny), które w opustoszałej Stoczni
znalazły tereny łowieckie. Koty koncentrują się w pobliżu
ogrodzenia, gdzie nieliczna grupa ludzi donosi im pożywienie.
Po artykułach w „Kurierze Szczecińskim” osoby, które zgłosiły się
do nas zgadzają się wejść do Komitetu pomocy kotom pracującym w
stoczni i wraz z naszą organizacją oraz mając telefoniczny kontakt z
wszystkimi członkami grupy wsparcia podjąć konkretne działania.
Będzie to liczenie kotów w głębi zakładu, pomoże w tym pani
wiceprzewodnicząca OPZZ oraz trzy inne osoby, którym prezes udzieli
zezwolenia pisemnego do wejścia na teren stoczni. Będą to byli
pracownicy, wcześniej opiekujący się kotami. Długofalowe działania
pomogą wyłapać chore osobniki oraz poddać zabiegom sterylizacji, w
jedzeniu podamy środki odrobaczające, a koty rokujące, zupełnie
oswojone mogą znaleźć dom.
Byli stoczniowcy oraz inne osoby skupione przy Zwierzęcym Telefonie
Zaufania pomimo determinacji i woli działania nie udźwigną skali
problemy bez wsparcia mieszkańców naszego miasta.
Zwracamy się z prośba do aktorów, lekarzy, przedsiębiorców -
wspierajcie nas w tych staraniach. Macie dużo kontaktów,
wykorzystajcie je w ratowaniu tych nieszczęśliwych zwierząt,
zadziwionych ciszą, pustką, brakiem ludzi, którzy karmili je -
często wędliną ze swoich kanapek. One nie dostały wypowiedzenia, one
czekają, czekają, czekają,…..
bo one ciągle mają nadzieję, że ich ludzie wrócą. Wszyscy mamy taką
nadzieję.
Nasze konto:
Stowarzyszenie Zwierzęcy Telefon Zaufania: 859396 0007 0017 0934
2000 0001. z dopiskiem: Stocznia


Możecie też sami zakupić karmę i przekazać TZ, który zajął sie
problemem stoczniowych kotów.

niedziela, 23 sierpnia 2009

Koty Pani Eli

Pani Ela jest kolejną kobietą o wielkim sercu, ratującą koty.
Wszystkie koty, które miały to szczęście, że na swojej drodze spotkały ową kobietę, są oddawane zdrowe, odrobaczone, a nawet zaszczepione. Nowy właściciel więc ma pewność, że jego nowy kot jest w 100% zdrowy.
Poniżej przedstawiam zdjęcia małej gromadki, która jest pod opieką Pani Eli, a która to poszukuje swojego nowego miejsca na ziemi.
Jeżeli Ktoś z Was jest zaintersowany przygarnięciem kota, niekoniecznie któregoś ze zdjęcia, to podaję kontakt do Pani Eli - nr tel. 0601 717 803






poniedziałek, 6 lipca 2009

Opowieści z podwórka

Na moim podwórku i w jego okolicach zadomowiły się trzy matki z małymi kociakami.
Dwie w sumie na terenie budowy, gdzie opiekowali się nimi budowlańcy.
Ale po kolei.
Na budowie zamieszkały dwie kocice.
Jedna urodziła czwórkę,ale jeden niestety zginął podczas prac rozbiórkowych. W ten sposób robotnicy dowiedzieli się, że mają współlokatorów. Po dwóch miesiącach współlokatorzy postanowili zamieszkać w stercie blachy, która miała po kilku dniach zostać zgnieciona przez specjalną maszynę. Pół soboty wraz z mężem i robotnikami, staraliśmy się wyłapać koty. Udało się tylko małe, które były w opłakanym stanie z mocno rozwiniętym kocim katarem. Matka, niestety była zbyt dzika i szans na złapanie jej bez klatki pułapki nie było żadnych.
Małe postanowiliśmy zawieźć do TOZ, żeby humanitarnie je uśpić. Jednak wetka z TOZ postanowiła o nie zawalczyć. Maluchy przeżyły, jeden już znalazł dom.
A ja tu na blogu, bardzo dziękuję wetce z TOZ.
Druga kotka, ulubienica kierownika budowy, urodziła aż pięć maluchów. Przez pewien czas, pod opieką robotników, przy moim skormnym udziale, pomieszkiwała w garażu. Jednak prace ziemne, na tyle jej przeszkadzały, że przeniosła się na drugą stronę. Na teren hurtowni, do którego nie mielismy dostępu. Nawet nie wiedziliśmy czy wszystkie kotki przeżyły. Dopiero od dwóch dni zaczęły się pokazywać. Czwórka wyglądała ok, ale jeden, który podchodził do jedzenia, miał koci katar. Został on wczoraj zabrany na podleczenie i jest duża szansa, że w piatek będzie juz miał nowy dom. Teraz tylko czekamy, aż pozostała czwórka się w miarę oswoi, aby móc jej znaleźć nowe domy, a matkę złapać na sterylkę.
Problem tylko z takimi dzikimi kotkami jest taki, że bez klatki pułapki nie ma na to szans, a czasami nawet z klatką się nie udaje.
No i trzecia kocica, podwórkowa. Nie udało nam sie jej złapać wcześniej i pierwsza jej ruja zakończyła się dwójką małych kociąt. Z tego mała kotka już znalazla dom, kociak jest zaklepany, a kotka po odstawieniu zostanie przewieziona na sterylkę.
Mam tylko nadzieję, że uda mi sie złapać te matki i że uda mi sie znaleźć dom dla większości maluchów.
Trzymajcie kciuki.
Na razie jest 5 do 10.

czwartek, 25 czerwca 2009

Kolejny pies szuka domu - pilne!




3 letni pies pilnie szuka domu, gdyż w dotychczasowym male dziecko dostalo silnej alergii.

Kontakt:
0607 630 355

środa, 13 maja 2009

Potrzebny nowy dom - Pilne!




To ogłoszenie, które dostałam.
"Sięga mniej więcej do kolana, ale jest drobnokościsty - jego wzrost określiłabym na średni. Podobnie weterynarz określił wiek - na około 2-3 lata. Ma bardzo wesołe usposobienie, jest bardzo przyjazny w stosunku do człowieka. Dość energiczny, jak młody pies. Bardzo dobrze czuje się na podwórku, myślę, że z powodzeniem mógłby być psem przebywającym na zewnątrz. Zamknięty w pomieszczeniu potrafi zasygnalizować, że jest w potrzebie i musi na podwórko. Kotów nie rusza (mam 3), zupełnie nie zwraca na nie uwagi. Uwielbia towarzystwo moich suczek, chodzi za nimi krok w krok. Jeśli chodzi o relację do samca, nie sprawdzałam, bo mój wziął sobie za cel, że go zabije i taka konfrontacja skończyłaby się pewnie tragicznie. Co mogę stwierdzić, to, to, że na agresję nie odpowiada agresją. Zamknięty w domu nie niszczy rzeczy, nie robi bałaganu. Ma doskonały apetyt, ale ze względu na fakt, że umknął śmierci głodowej posiłki trzeba mu racjonować. Inaczej będzie jadł, aż pęknie. Słabo przyswaja suchą karmę, nawet tą z najwyższej półki. Reaguje biegunką. Trzymam go na mokrej, psiej karmie i tą przyswaja super. Próbuje już pilnować podwórka, podszczekuje pod bramą. Raczej trzyma się posesji, nie próbuje uciec. Jest szalenie wdzięcznym stworzeniem, przyszłemu właścicielowi z pewnością da dużo przyjaźni i radości."

Kontakt: 609 37 57 01

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Dzień ZIEMI



jak co roku 22 kwietnia :)
http://www.dzienziemi.org.pl/2009/index.html

wiem, że to niewiele, ale ja staram sie segregować smieci, zbieram zużyte baterie i oddaję w wyznaczonych do tego punktach, sprzątam w miejscu gdzie dokarmiam dzikusy, grabię liscie kasztanowców, oszczędzam wodę i energię
wierzę, że ziarnko do ziarnka i może wyjdzie z tego co dobrego

może i Wy cos zaczniecie robić? a może już cos robicie?

wtorek, 17 marca 2009

1%, czas na Twój ruch


jak co roku (ostatnich lat, żeby nie było) do 30 kwietnia mamy czas na rozliczenie się z urzędem skarbowym
namawiam Wszystkich gorąco na przekazanie swojego 1% na organizacje pożytku publicznego
w dzisiejszych czasach, zaganianych, sami często nie mamy czasu ani sił, żeby pomagać innym, jednak istnieją organizacje, które się tym zajmują!
nie ważne czy dasz na zwierzaki (do czego zachęcam), dzieci czy też inny cel, ważne abys dał

środa, 25 lutego 2009

spotkanie w sprawie Zoo-giełdy

dzisiaj w naszym mieście odbyło się spotkanie Społecznej Rady Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt, na której został poruszony problem giełdy w "Maciusiu"

muszę powiedzieć, że cieszę się iż nie należę do żadnej ze szczecińskich organizacji i podziwiam przewodniczącego tej Rady za cierpliwość i opanowanie
przykre jest tylko, że organizacje, które zajmują się pomocą zwierzakom nie potrafią ze sobą współpracować

dalej stoję na stanowisku, iż zniszczono coś, co w łatwy sposób można było kontrolować i co było alternatywą dla naszego miasta
odniosłam jednak wrażenie, że pomimo iż przepis ten nie miał być ponoć wymierzony konkretnie w giełde, sprawdzono zawczasu, czy jednak giełda mogła działać
przykre jest to, że zamiast wcześniejszych rozmów, między wierszami, doprowadzono do
liwkidacji miejsca, które wszystkim jest znane

jedynym pozytywnym aspektem było dowiedzenie się, że schronisko wraz z TOZ zakopało topór wojenny i robią coś razem, szkoda tylko, że tak trudno wszystkim porzucić swoje ambicje i współpracować nawet z tymi, których nie bierze sie pod uwagę, a którzy również robią dużo na rzecz zwierząt

zdaję sobie sprawę, że nie każdy musi znać się na prawie, jednak skoro można było wykluczyć sklepy zoologiczne, hodowców i wystawców a także schronisko, dlaczego nie można było wykluczyc i giełdy?
dlaczego organizacje, które wcześniej wypowiadały się pozytywnie na temat giełdy, nagle to zdanie zmieniły?
przypuszczam, że tego nigdy się nie dowiemy

bardzo podobała mi się wypowiedź dr Gugały, który stwierdził ze smutkiem, że naszą cechą jest niszczenie
podziela też zdanie, że płacenie za zwierzaka będzie bodźcem powstrzymującym człowieka przed jego łatwym pozbyciem się
oczywiście nie dotyczy to rozmnażaczy, których dzięki kontroli w łatwy sposób można do giełdy nie dopuszczać

to takie moje refleksje po spotkaniu ponad dwugodzinnym, choć obawiam się, że nic nie zmieniającym w sprawie zwierząt

wtorek, 3 lutego 2009

artykuł w Gazecie Wyborczej

Na stronie Gazety można znaleźć następujący artykul:

Ci z gieldy za bardzo rozmnażali zwierzęta
Giełda zwierząt w szkole im. Króla Maciusia została zamknięta na wniosek TOZ. - To niedorzeczność: zabranie miejsca, w którym bezpańskie zwierzęta mogły znaleźć dom - oburzają się przeciwnicy likwidacji
Giełda w podstawówce przy ul. Obrońców Stalingradu działała w każdą niedzielę od 11 lat. W styczniu TOZ wywalczył, by do uchwały o utrzymaniu czystości i porządku w gminie radni dopisali punkt o zakazie handlu zwierzętami poza należącym do ZUK schroniskiem, sklepami zoologicznymi, związkami hodowców i podczas wystaw. Teraz handlujący psami czy kotami na targowiskach, w parkach, szkołach robią to nielegalnie.
- Mieliśmy przyzwolenie miasta - mówi Alina Rychta, która z mężem od 10 lat organizowała giełdę w "Maciusiu". - Nigdy nie było skarg. Promowaliśmy wszystkie organizacje pomagające zwierzętom. Na miejscu zawsze był weterynarz. Hodowcy udzielali rad, jak dbać o rasy. To był nasz sposób na walkę z bezdomnością. Wszystko, co zarabialiśmy, szło na pomoc zwierzętom. A teraz, za naszymi plecami, giełdę zlikwidowano.
- Nie mamy nic przeciwko oddawaniu zwierząt za darmo. Ale trzeba ograniczyć ich rozmnażanie na sprzedaż, bo mamy przepełnione schronisko i mnóstwo interwencji z masowymi narodzinami - tłumaczy Anna Kiepas-Kokot, prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie. - Jeżeli pseudohodowcom będzie trudniej sprzedać zwierzęta, nie będą zainteresowani ich rozmnażaniem. Damy wtedy większą szansę na życie szczeniętom czekającym w schronisku, narodzonym przez niefrasobliwość właściciela, a nie z chęci zysku.
Nie wszyscy obrońcy praw zwierząt zgadzają się z decyzją TOZ-u. - Do "Maciusia" przychodzili nie tylko hodowcy, ale też ludzie bezinteresownie pomagający zwierzakom - mówi Dominika Grabska, która od lat zajmuje się bezdomnymi kotami i prowadzi blog Zwierzolub.blogspot.com. - Sprzedawali je za grosze, często zarobione pieniądze przeznaczając na leczenie i dokarmianie kolejnych. Biedni ludzie też pomagają zwierzętom, nie każdego stać, by oddawać szczeniaki za darmo. Co teraz będzie z tymi zwierzętami? Handel będzie trwał nadal przez ogłoszenia, aukcje internetowe. Trzeba było wypracować jakąś metodę, stworzyć bazę ludzi, którzy sprzedają dla zarobku, przeprowadzać kontrole, a nie zamykać giełdę.
TOZ swoją decyzję określa jako desperacką, ale cofnąć jej nie zamierza. Wierzy, że z czasem da dobre efekty.
Dominika Grabska też nie składa broni: napisała petycję przeciw likwidacji giełdy. Można się pod nią podpisać na stronie www.petycje.pl
Anna Lukaszuk

dla mnie decyzja, że jedni mogą a inni nie, to lobbing na rzecz podmiotów wykazanych w zwolnieniu
a zdanie, że TOZ nie zamierza cofnąć swojej desperackiej decyzji wierząc, że da dobry efekt pokazuje, że nie mają żadnej alternatywy

Sprawa giełdy w "Maciusiu" - list do redakcji

Myslę, że ten list, który został podpisany przez ponad 30 osób, sam przez się przemówi.
Wysłalismy go do Kuriera Szczecińskiego.

List do redakcji

Szanowna Redakcjo. Jesteśmy mieszkańcami Szczecina, którzy od lat pomagają bezdomnym zwierzętom. Z niepokojem obserwujemy „prozwierzęcą” działalnością szczecińskiego Oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, wspieraną przez władze miasta. W ostatnich miesiącach weszły w życie dwie radykalne decyzje, które wzbudzają ogromne kontrowersje i naszym zdaniem szkodzą zwierzętom. Uważamy je za pochopne, podjęte bez przedstawienia żadnej alternatywy, a przede wszystkim bez porównania korzyści i strat jakie wprowadzane decyzje przyniosą.

Pierwsza z nich to nie przyjmowanie przez schronisko zwierząt, których właściciele chcą się zrzec. Druga to zamknięcie giełdy organizowanej w SP nr 54 przy ulicy Obrońców Stalingradu, poprzez przyjęcie Uchwały Nr XXVII/696/08 Rady Miasta Szczecin z dnia 27 października 2008.

Od lat giełda była miejscem, gdzie oddający zwierzęta spotykali się z szukającymi. Korzystało z niej bardzo duże grono osób oddających zwierzęta wcześniej uratowane lub znalezione. Zlikwidowanie takiego miejsca wiąże się z zagrożeniem, iż gro tych zwierząt nie będzie miało szansy na adopcję, a nawet przeżycie. Argument wysunięty przez dr Annę Kiepas-Kokot, prezes TOZ w artykule „Ta ostatnia niedziela”, że giełdę należy zamknąć z powodu zarabiania na niej pieniędzy, nie ma nic wspólnego z dobrem zwierząt. Osoby ratujące zwierzaki, jeżeli już pobierają jakieś opłaty, rekompensują w ten sposób koszty poniesione na wyżywienie i leczenie takiego zwierzaka. Przekazują je na opiekę nad następnym, potrzebującym opieki podopiecznym. Nie wszyscy dysponują pękatymi portfelami. Pomagają w miarę swoich możliwości.

Naszym zdaniem uchwała narusza również fundamentalne prawo do równości zagwarantowane w Konstytucji. Zwolnione z przestrzegania uchwały zostały sklepy zoologiczne, Zakład Usług Komunalnych – Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Szczecinie, związki zrzeszające hodowców zwierząt oraz wystawcy podczas wystaw zwierząt. Naszym zdaniem ten zapis rażąco krzywdzi osoby indywidualne, często anonimowe, których wrażliwość jest zbyt duża aby przejść obojętnie obok zwierzęcej krzywdy. Skoro są wyjątki niestosujące się do uchwały, równie dobrze można włączyć do ich grona giełdę. Jeżeli jednak mamy być wszyscy równi wobec, prawa jeżeli na tej giełdzie ludzie mogą tylko oddawać zwierzęta, a nie sprzedawać, uważamy, że powinno to dotyczyć wszystkich, tych wymienionych w ust. 18 Uchwały nr XXVII/696/08 też!

Czy zamiast niszczyć miejsce, dzięki któremu wiele zwierząt znalazło dom, nie lepiej wprowadzić kontrolę i cieszyć się z tego, że mniej zwierząt ląduje na ulicy? Dzięki takiej kontroli można byłoby wykluczyć osoby, które z rozmnażania zwierząt uczyniły sobie źródło dochodu, a wspierać tych, co niosą rzeczywistą pomoc. Zamiast tworzyć i wspierać miejsca działające na rzecz zmniejszenia populacji bezdomnych zwierząt mamy do czynienia z działaniami odwrotnymi, na co nie może być przyzwolenia.

niedziela, 18 stycznia 2009

Zwierzaki do adopcji



Drodzy Państwo!!!
Ze względu na stan zdrowia naszego półtorarocznego synka jesteśmy zmuszeni
znaleźć nowy domu dla DWÓCH CZTEROLETNICH KOTECZEK. Są to kotki domowe, spokojne i przyjazne. Zostały przygarnięte jako małe kociaki, więc są ufne w
stosunku do ludzi, szczególnie do dzieci.
Nie wychodzą na dwór, na stałe przebywają w mieszkaniu. Są wysterylizowane, zdrowe, regularnie odrobaczane i posiadają wszelkie niezbędne szczepienia. Są nauczone czystości.
Nie jest konieczne, aby do nowego właściciela trafiły razem, możliwa jest "adopcja" TYLKO JEDNEJ koteczki.
Nie zależy nam po prostu na pozbyciu się kotków, tylko chcemy znaleźć im ciepły dom i kochającego właściciela, więc jeżeli nie zaaklimatyzują się w nowym miejscu lub będą jakiekolwiek problemy gwarantujemy, że z chęcią PRZYJMIEMY JE Z POWROTEM. Nie chcemy przyspożyć Państwu kłopotu, a zwierzakom cierpienia.
kontakt: 695 85 15 85
data ogłoszenia 12.12.2008
.....................................................................................


Szylcia to niespełna koteczka, która straciła swoją opiekunkę - starszą panią, a rodzina, która wwprowadziła się, wyrzuciła ją na ulicę.
W tej chwili zaopiekowały się nią wolontariuszki, ale Szylcia potrzebuje jak najszybciej nowego domu. Robi się coraz chłodniej, a Szylcia strasznie garnie się do domu i do ludzi. Jest czysta, zdrowa i miziasta.
kontakt: 508 211 403
data ogłoszenia 12.12.2008

.....................................................................................


Strzałka czarno-biała kotka z charakterystyczną strzałka na czole i krępej budowy, odpchlona, odrobaczona, wysterilizowana, 1,5 roczna, miła, zrównoważona, wielka pieszczocha,lubi opiekować się obcymi kociakami, bardzo macierzyńska, polecana do mieszkania, nie boi sie psów, idealna dla każdej rodziny nawet do domu z małymi dziećmi,można jej zaufać w każdych okolicznościach.
kontakt: 0600 358 079 (bez sms)
lub 091 424 16 64
lub wsobotka@szczecin.home.pl

data ogłoszenia: 12.12.08

Dlaczego nie schronisko?


Nie oddawajcie zwierząt do schroniska, proszę. Jeżeli już znajdziecie jakieś zwierzę, spróbujcie znaleźć mu dom, znaleźć mu tymczasowe miejsce pobytu. Tylko nie schronisko. Już tłumaczę dlaczego:

Zwierzę, które trafia do schroniska może być chore lub agresywne. Nie ma tam jednak miejsca, aby na początku je odizolować i obserwować. Jest ono od razu łączone z innymi co może się źle skończyć

Brak jest wystarczającej ilości izolatek, albo w ogóle ich nie ma. Tak więc zwierzęta, które zachorują są stłoczone jedne na drugich, albo przebywają dalej ze zdrowymi.

Brak jest całodobowej opieki weterynaryjnej. W razie nagłego przypadku, zwierzę nie może liczyć na żadną pomoc medyczną.

Na małej powierzchni jest zgromadzona zbyt duża ilość zwierząt. I to bez żadnego pomysłu. Duże z małymi, agresywne z nieagresywnymi. To wszystko prowadzi często do tragicznych zdarzeń kończących się śmiercią jakiegoś zwierzęcia.

Ograniczony lub nawet brak kontaktu z ludźmi, co prowadzi do zdziczenia tych zwierząt.

Brak jest „domu kota". Koty więc, błąkają się po całym terenie schroniska jak i poza nim.

Proszę teraz sobie samemu odpowiedzieć, czy chcielibyście Państwo, aby zwierzę było przetrzymywane w takich warunkach?. Wiem, że czasami nie ma innego wyjścia. Ale zanim zdecydujemy się, że oddajemy zwierzaka do schroniska spróbujmy znaleźć inne rozwiązanie (sprawdź w "I Ty możesz pomóc").

Do ludzi, którzy swojego starego pupila chcą oddać do schroniska, tylko ze względu, że ma już swoje lata proszę tylko o jedno - zanim wydacie ten wyrok śmierci w postaci schroniska dla starego zwierzaka, który do tej pory był domownikiem, zróbcie wszystko, żeby znaleźć mu inny dom z kochającymi zwierzęta ludźmi. Jesteście mu to winni. I pamiętajcie, że nigdy nie wiadomo czy Was na stare lata rodzina nie odda do domu starców jak jakąś niepotrzebną rzecz. Jest takie powiedzenie - co się posieje to się zbierze.

Tym, którzy mają problemy finansowe i wydaje im się, że schronisko rozwiąże ten problem proponuję zwrócić się do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Razem zawsze można coś wymyślić.

Tak więc, dopóki w Polsce nie zmienią się warunki w schroniskach, dopóki ludzie tam pracujący nie będą tego robić z miłości do zwierząt - proszę, nie oddawajcie od razu zwierząt do schroniska. Spróbujcie znaleźć mu inny dom, rozmawiajcie o tym z innymi ludźmi. Razem możemy więcej dobrego zrobić. Musimy tylko chcieć. A schronisko jest ostatecznością

D.G.

Jak to z tym kotem jest?





Od dziecka zwierzęta odgrywały dużą rolę w moim życiu. Jednak nigdy to nie był kot.

Teraz z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że do kota człowiek musi dorosnąć. Kot jest za bardzo podobny do człowieka jeżeli idzie o zachowanie. Może dlatego tylu ludzi nie lubi tych zwierząt.

Pies od samego początku darzy nas miłością- nawet jeżeli na na nią nie zasługujemy. Na miłość kota, tylko dlatego, że jesteśmy ludźmi nie mamy co liczyć. Ale myli się każdy, kto trzyma się utartych stereotypów: że kot chodzi zawsze swoimi drogami, że nigdy nie będzie darzył człowieka takim uczuciem jak pies i tym podobne stwierdzenia.

Kot tak samo jak pies będzie witał swojego człowieka, zaglądał do toreb z zakupami, ocierał się o nogi, mruczał i okazywał swoje uczucia. Nie jest to „krwiożercza bestia" przegryzająca gardła, jak to niektórzy starają się przedstawić kota.

Kot tak samo jak człowiek, jednych lubi a drugich nie. Mówi się, że tylko dobrzy ludzie lubią zwierzęta. I to jest prawda. Bo mając szacunek do „naszych braci mniejszych” jak to określał zwierzęta św. Franciszek z Asyżu, mamy też szacunek do innych ludzi, do życia. A zwierzęta wyczuwając to, odwzajemniają uczucia.

W chwili obecnej mam w domu cztery koty. Żadne tam rasowe, wszystko podwórkowe. Ale nikogo bym nie namawiała na taką ilość zwierząt w domu. Optymalna ilość kotów to dwa. To jest jak z nami ludźmi. Kiedy z kimś mieszkamy jest nam raźniej, możemy razem coś zjeść, porozmawiać. Kiedy mamy ochotę na chwilę samotności to też nie jest to problem. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy jest nas więcej. Na niezbyt dużym mieszkaniu przy licznej rodzinie częściej może dojść do różnego rodzaju starć, kłótni, nieporozumień. Tak samo jest w przypadku kotów.

Każdy z nas musi pamiętać, że biorąc zwierzę do domu ponosi się za niego odpowiedzialność. To tak jakby się nowy członek rodziny pojawił. A jeżeli ktoś się oburza przed tym określeniem to prosiłabym, żeby nigdy nie decydował się na żadne zwierzę. Tacy ludzie traktują zwierzęta przedmiotowo, a przecież są to żywe istoty czujące tak samo jak my. Muszę stwierdzić, że niesamowitą przyjemność sprawia nam obserwowanie naszych kotów. Pomimo tego, że razem z mężem pracujemy to staramy się codziennie wygospodarować choć trochę czasu dla naszych kotów. Jest to niesamowite, gdy po męczącym dniu człowiek chce się zrelaksować a pomaga mu w tym ułożony na jego kolanach mruczący kot.

W momencie kiedy zdecydujemy się na kota, a kot zdecyduje się na nas, otwieramy się na partnerstwo. A to powinien umieć każdy człowiek.

Od momentu, kiedy po raz pierwszy w nasze progi zawitał kot, postanowiliśmy, że w naszym domu zawsze będzie miejsce dla tego niesamowitego stworzenia. I zawsze będzie to „podwórkowiec”, który potrzebuje pomocy, domu. Nigdy nie zdecyduję się na zakup kota rasowego. Nie mogłabym wydać pieniędzy na kota, który tak naprawdę został celowo powołany do życia, gdy wokół jest tyle kotów potrzebujących pomocy. Bo nie wszystkie „podwórkowce” są dzikusami. Duża część tych kotów szuka kontaktu z człowiekiem, duża część kotów była już u kogoś w domu, tylko, że się znudziła i została wyrzucona na dwór. Dlatego właśnie wraz z mężem zdecydowaliśmy się, że w naszym życiu i domu miejsce znajdą koty podwórkowe, które nie dadzą sobie same rady na ulicy. A ponieważ poradziliśmy sobie z czwórką kotów i mamy wystarczająca ilość miejsca, dla tylu zawsze będzie miejsce. A dla innych będziemy szukać domów. Bo to jest tak - jak się już pozna kota, chce się go znać już zawsze.

D.G.

Z poradnika praktyka

Na samym początku chciałabym wyjaśnić, że nie jestem ani lekarzem, ani studentką weterynarii. Jestem społecznym opiekunem dzikich kotów oraz właścicielem czterech dachowców i wszystkie moje porady są wprost z życia wzięte.

przeziębienie, leczenie dzikich kotów

Ponieważ osoby zajmujące się dzikimi kotami często spotykają się z różnymi ich chorobami oraz dysponują niewielką ilością gotówki, rady, które tu przedstawię, są skierowane do Nich. Aby od razu na wstępie uspokoić wszystkich, leczenie moich dzikusów przebiegało pod kontrolą lekarza weterynarii i jak do tej pory wszystkie koty żyją i mają się dobrze.

Najczęstszym problemem opiekunów społecznych jest tak zwane przeziębienie oraz słaba odporność podopiecznych. Dochodzi do tego kichanie, zaropiałe oczy i apatia. Wizyta u weterynarza i znalezienie ciepłego domu byłoby w takich przypadkach najlepszym rozwiązaniem, ale niestety też najrzadziej spotykanym.

Ja w takich sytuacjach swoim dzikim towarzyszom aplikuję przez okres co najmniej pięciu dni antybiotyk w proszku — Mepatar. Na jednego dorosłego kota przypada łyżeczka tego preparatu, najlepiej zmieszana z jedzeniem. Jak do tej pory, żaden dzikus w potrzebie nie odmówił takiej przekąski. W czasie leczenia, albo nawet od początku podaję również Immunovit. Jest to lek wzmacniający odporność w postaci tabletek — zawiera wyciąg z Echinacei i jest specjalnie przeznaczony dla zwierzaków. Całe leczenie nie kosztuje dużo.

W przypadku lekkich objawów można podać kotom Cebion — witaminę C w kroplach, które sprzedaje się w aptekach. Stosujemy wtedy dawkowanie jak dla maleńkiego dziecka. Należy jednak obserwować, czy nie wystąpiły objawy uczulenia (tzn. czy kot nie jest pobudzony lub zbyt osowiały po podaniu lekarstwa – będą to pierwsze oznaki, że coś jest nie tak). Jest to bardzo rzadkie, ale niektóre koty – tak jak chociażby moja domowa kotka – źle znoszą witaminę C.

Oczywiście na takie leczenie możemy sobie pozwolić, jeżeli kot je. Jeżeli jednak nasz podopieczny nie wykazuje apetytu, jego stan się nie polepsza, bądź – co gorsze –choroba postępuje, konieczne jest niestety skontaktowanie się z weterynarzem.

Jeżeli kot ma do nas zaufanie, a my odwagę i znajomego lekarza weterynarii, możemy sami podać kotu zastrzyk. Jest to najczęściej antybiotyk i coś wzmacniającego. Nie ma tu się co oszukiwać — żaden weterynarz nie poda nic innego. Brak karty choroby takiego zwierzaka nie pozostawia dużego wyboru. Jeżeli jednak boimy się i jesteśmy w stanie kota dostarczyć do lekarza — jest to najlepsze wyjście. Trzeba tylko pamiętać, że najczęściej takie leczenie trwa dłużej niż jeden dzień. Będziemy musieli więc częściej odwiedzać lekarza lub na jego polecenie podawać kotu specjalistyczne lekarstwa.

żywienie doroslego kota

Musimy pamiętać o tym, że posiadanie w domu kota nakłada na nas — właścicieli — obowiązek prawidłowego żywienia naszego pupila, w zależności od jego potrzeb o nie od naszego widzimisię. Trzeba pamiętać, że żywienie opiera się na czterech podstawowych zasadach:
- zaspokojenie funkcji życiowych i wzrostu organizmu
- dostarczenie energii
- zastosowanie diety jako środka profilaktycznego
- żywienie jako środek terapeutyczny

Nasz kot powinien dostawać zbilansowany pokarm, co związane jest z jego urozmaiceniem. Niedostarczanie przez dłuższy czas chociażby jednej witaminy może wywołać różne choroby. Na samym początku należy pamiętać, że nie wolno kotom podawać karmy dla psów ani krowiego mleka (jeżeli już to jak najchudsze i rozwodnione, ale zamiast tego lepiej podać naturalny jogurt lub chudy twarożek).

Proszę zwrócić uwagę na to, że szczęki kota są przystosowane do szarpania, a nie do żucia. Brak procesu wstępnego trawienia przy udziale enzymów śliny, różnica pomiędzy wielkością żołądka a przełykanym pokarmem, krótkie jelita, ograniczona zdolność trawienia większości produktów zbożowych to niektóre cechy charakterystyczne dla przewodu pokarmowego kota. Karmienie więc kota tym, co sami jemy nie wpłynie dobrze na zdrowie kota, a wręcz może doprowadzić do poważnych chorób, np. schorzeń stawów, serca, cukrzycy.

Jeżeli już zdecydujemy się na podawanie kotu świeżego pokarmu, trzeba pamiętać o tym, że:
- pokarm musi być świeży,
- głównym składnikiem powinno być mięso,
- dodajemy niewielką ilość gotowanych produktów zbożowych (np. płatki owsiane),
- dodajemy warzywa gotowane lub surowe,
- dodajemy olej roślinny,
- dodajemy preparaty mineralno – wapniowe.

Dorosły kot powinien dostawać dwa, maksymalnie trzy posiłki dziennie. Kot nie powinien być gruby.

Nie omawiam tu żadnej gotowej karmy, gdyż opisanie każdej z nich zajęłoby za dużo miejsca. Ja swoim kotom domowym nie podaję jedzenia z puszek.

Korzystam z takiego pokarmu tylko wtedy, gdy muszę kotom podać leki w jedzeniu. Z suchych zaś korzystam i to dość często. Inaczej ma się z moimi dzikusami. Im podaję karmę z puszki wymieszaną z suchym.

[oprac. na podstawie: „Podstawowe wiadomości o składnikach odżywczych, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu psów i kotów” prof. Dominique Grandjean, „Utrzymanie i pielęgnacja kota” Dagmar Thies]

D.G.

Kot i dziecko


Pomimo XXI wieku w wielu ludziach tkwi przekonanie, że skoro kobieta jest w ciąży, albo ma małe dzieci, to nie powinna posiadać kota. Skąd to się bierze?
Dlaczego ludzie, którzy zajmują jakieś stanowiska, są lekarzami, wydają takie twierdzenia?
Twierdzenia bez poparcia, bo gdy poprosi się o uzasadnienie, to słyszy się mętne tłumaczenia o zarazkach,o toksoplazmozie i innych bzdurnych uprzedzeniach.
Przypomina mi to średniowiecze, kiedy to rozpoczęto palenie czarownic na stosie! Dlaczego?
A dlatego chociażby, że większość tych kobiet była bardziej wykształcona niż otaczające je grono ludzi i chociażby z tego względu, że różniła się tak bardzo od pozostałych.
W przypadku kota i dziecka często powtarzają się twierdzenia o toskoplazmozie czy zagryzieniu niemowlaka przez kota.
W pewnej mojej rozmowie z ginekologiem poruszyłam kwestię toksoplazmozy. Ponieważ sama mam w domu cztery koty oraz często zdarza mi się opiekować chorymi
kotami podwórkowymi, kwestia bezpieczeństwa przyszłego pokolenia, jak i mnie samej stanowiła priorytet.
Pomimo, że sama posiadałam już jakąś wiedzę na ten temat, reakcja lekarza mnie zaskoczyła.To, że popatrzył się na mnie jak na osobę, która plecie trzy po trzy było najdelikatniejsze w tym wszystkim.
Potem nastąpił długi wywód.
Nie będę wdawać się w szczegóły bo mogłabym z tego napisać drugą pracę magisterską;), postaram się to streścić:
- Odnośnie toksoplazmozy trzeba sobie jasno powiedzieć, że jest to choroba z brudu i to strasznego brudu, obrazowo to przedstawiając trzeba by mieć kontakt bezpośredni
z kałem chorego kota, a potem nie myjąc rąk po takim czymś włożyć je sobie do buzi. I teraz odezwą się głosy, że przecież dzieci biorą wszystko do buzi.
Owszem. Ale ilość kotów chorych na toksoplazmozę jest bardzo mała, albo wręcz znikoma. Prędzej dziecko zarazi się czymś innym niż toksoplazmozą. Ja po kilku latach zajmowania się dzikimi kotami zrobiłam sobie badania - jakie było moje zdziwienie, gdy wyszło, że w całym swoim życiu nie miałam do czynienia z tą chorobą,
chociaż trudno było mi zachować sterylne warunki łapiąc i lecząc podwórkowe koty,
które niejeden raz mnie podrapały czy pogryzły.
- Co się tyczy zagryzień - padło jedno stwierdzenie:
"Boże, co za ciemnogród." I w tym się zgadzam bez dwóch zdań.
Tu nawet nie ma co polemizować, bo z głupotą się nie da prowadzić dyskusji.
- Wychowywanie dziecka ze zwierzakiem bardzo dobrze wpływa na rozwój dziecka. I tu większość poradników może to potwierdzić.
- Trzymanie i wychowywanie dziecka w sterylnych warunkach nie wyjdzie mu na zdrowie.
Dzięki takiej postawie rodziców,coraz więcej dzieci jest alergikami, a ich organizm nie radzi sobie z walką z alergenami i bakteriami. Bo to właśnie w tak młodym wieku organizm może sobie wyrobić mechanizmy obronne. Później nic z tym nie zrobimy.
Jeżeli kiedykolwiek, któraś z Was drogie Panie spotka się ze stwierdzeniem, że dziecko i kot nie idzie w parze, poproście o argumenty przemawiające za tym.
Jeżeli padną oklepane hasła możecie sobie podarować dalszą rozmowę z taką osobą. Nie ma to najmniejszego sensu.
A ten mały berbeć na zdjęcach, jest najlepszym przykładem, że razem z kotem jest fajnie :))
D.G.

Bezdomne koty


Koty bezdomne tzw. podwórkowe potrzebują naszej pomocy. To nie jest tak, jak niektórzy ludzie twierdzą, że kot sobie poradzi.
Te zwierzęta są nie tylko narażone na choroby, brak jedzenia, ale też na bezduszność i okrucieństwo człowieka.
Zwierzęta te są częścią ekosystemu i żeby panowała jakakolwiek równowaga w przyrodzie, muszą występować. Kot jest naturalnym wrogiem szczura, który jak sami wiemy występuje w naszym mieście w dużej liczebności. Ale kot zdrowy.
Nie miejmy więc pretensji do ludzi, którzy dokarmiają koty. Wręcz odwrotnie, sami się przyłączmy. Bo kot najedzony szybciej sobie da radę z chorobami, będzie zdrowszy. A kiedy będzie zdrowy - będzie polował.
To nie jest tak, że „podwórkowe" sobie poradzą, że coś sobie wygrzebią ze śmietnika. I nie tylko z tego względu, że śmieci pakujemy w worki i kotom jest trudniej się do nich dobrać, ale też z tego względu, że śmietniki są często zamykane, a jedzenie, które przecież tam trafia prędzej jednak kotu zaszkodzi niż pomoże.
Dlatego tak ważne jest, żeby koty wolno żyjące były dokarmiane. I nie musi się to wcale wiązać z bałaganem. Osoby, które dokarmiają koty powinny sprzątać po nich, tak samo jak właściciele psów po swoich podopiecznych powinni sprzątać. Żeby nie drażnić niektórych ludzi, można przecież koty karmić gdzieś na uboczu.
Kot musi mieć dostęp nie tylko do pokarmu, ale także do świeżej wody. I pamiętajmy, że są to mięsożercy, więc na samym makaronie nie przeżyją.
Kolejnym problemem jest schronienie. Dobrze, żeby w każdym bloku udostępnić jedno piwniczne okno dla kotów. Będą miały nie tylko schronienie przed zimnem, deszczem, ale także przed niebezpieczeństwem. Pomieszczenie takie powinno być zabezpieczone, żeby koty nie rozeszły się po całej piwnicy, a tylko w nim przebywały. Żeby nie było problemu należałoby tam wstawić jedną dużą kuwetę, która rozwiązałaby ewentualny problem zanieczyszczeń. Osoby, które dokarmiają koty tzw. społeczni opiekunowie powinni być odpowiedzialni za utrzymanie w tym pomieszczeniu porządku. Wtedy nikt nie będzie miał do nikogo pretensji.
Jeżeli chodzi o koty chore, czy też problem nadmiernej populacji to na to wszystko też jest rozwiązanie. Bezpłatną sterylizacją kotów bezdomnych zajmuje się Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Można również od nich wypożyczyć klatkę pułapkę. Opiekun musi tylko kotkę dostarczyć do oddziału towarzystwa. Ale to też nie jest problem. W chwili obecnej jest tworzona lista szczecińskich opiekunów społecznych i ludzi, którzy chcieliby pomagać. Wystarczy się tylko zapytać dzwoniąc do towarzystwa czy ktoś mógłby pomóc, jeżeli sami nie dajemy rady. Taks samo jeżeli któryś z kotów jest chory. Można skorzystać z lecznicy mieszczącej się przy towarzystwie lub próbować (jeżeli ma się pojęcie) pomóc kotu samemu. Ja z własnego doświadczenia wiem, że lecząc koty podwórkowe oprócz zaordynowanego antybiotyku przez weterynarza dobrze robi podanie Immunovitu czy Cebionu, które wzmacniają organizm kota i przyspieszają powrót do zdrowia. Można te leki też podawać profilaktycznie, gdy zaczyna już się robić chłodniej.
Często zdarza się tak, że osoby które dokarmiają koty znajdują wśród „podwórkowców" kota, który sobie nie da rady, który powinien być w domu. Jak znaleźć dom dla takiego kota znajdą Państwo w specjalnie przygotowanym artykule na ten temat.
Wydaje mi się, że każdy człowiek, który choć trochę lubi zwierzęta nie powinien przechodzić obojętnie wobec problemu bezdomnych zwierząt. To naprawdę wiele nie kosztuje, a wręcz daje niesamowite poczucie, że zrobiliśmy coś dobrego. Pamiętajmy, że nie możemy kierować się hasłem - po nas choćby potop, bo przyszłe pokolenia większość zwierząt, roślin będzie oglądać tylko na zdjęciach i będą nie tylko uboższe duchowo, ale też i bardziej schorowane. Bo zakłócenia w równowadze przyrody nie prowadzą do niczego dobra. Popatrzmy co się dzieje z klimatem.
Tak więc otwórzmy oczy i zobaczmy ile naszych „podwórkowców" potrzebuje pomocy. Codzienna miska pokarmu, wody - tak niewiele, a tak wiele zarazem. I pamiętajmy - nie jesteśmy sami na tej planecie.
D.G.

Czy kot zawsze spada na cztery łapy?

Tych, którzy tak myślą muszę zmartwić. Niestety nie! A jeśli mu się to uda, to przy upadku z dużej wysokości grożą mu złamanie i cały szereg obrażeń wewnętrznych.Kot nie zdaje sobie sprawy z tego, że jeden krok za daleko za muszką, czy listkiem może skończyć się dla niego tragicznie.To my, ludzie musimy zadbać o bezpieczeństwo naszych pupili.Okna i balkony to miejsca najchętniej okupowane przez nasze koty.Na zewnątrz dzieje się tyle ciekawych rzeczy - świeci słońce, fruwają ptaki, motyle, muszki. Koty są drapieżnikami i polowania to ich żywioł.Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, aby okna i balkony nie stały się przyczyną cierpienia i bólu, a czasem i śmierci niewinnych zwierząt.Zabezpieczenie okien i balkonów nie jest rzeczą trudną i można pokusić się o ich samodzielne wykonanie.Podpowiem, że doskonale nadaje się do tego:- druciana siatka kupowana na metry (markety budowlane),- ocynkowana siatka zbrojeniowa - sztywne płaty o wym.1mx2m (markety budowlane),- sieć rybacka o oczkach 4x4cmRozwiązań jest bardzo wiele i zależą one od pomysłowości wykonawcy, rodzaju balkonu/okna. Jeżeli nie masz żyłki majsterkowicza, poproś o pomoc fachowców. Mogą to być firmy wykonujące moskitiery lub zabudowujące balkony.Należy zwrócić także uwagę na okna uchylne. Kot, który utknie w zwężającej się ku dołowi szparze, nie ma szans samodzielnie się uwolnić. Gdy ludzi nie ma w domu nie wolno zostawiać uchylonych okien. Lepiej okno otworzyć i zastosować ogranicznik. Można je zamówić w firmie montującej okna. Aby zobaczyć jak poradzili sobie inni, zajrzyj na strony:
www.miau.pl/zabezpieczenia
www.koty.rokcafe.pl/zabezpieczenia/balkony
www.republika.pl/kocia stronka/siatki
Zadbajmy o bezpieczeństwo naszych mruczków zanim stanie się coś złego i będzie za późno.
A.B.

Jak można pomóc zwierzakom

Pomóc zwierzętom oraz ludziom, którzy się nimi zajmują, można na wiele sposobów.
Można organizować zbiórki karmy, rzeczy potrzebnych do utrzymania zwierzaka. Można organizować aukcje dobroczynne.
Można wspierać finansowo organizacje zajmujące się pomaganiem.
Można przeprowadzać akcje uświadamiające, że zwierzęta dziko żyjące potrzebne są w naszym miejskim ekosystemie.
Można robić domki na zimę dla kotów, można zaopiekować się jednym podwórkiem, można współpracować ze szkołami.
Można szukać domów dla zwierzaków na własną rękę, rozwieszać plakaty.
Przy szukaniu domu dla zwierzaka najlepiej sprawdza się: powiadomienie jak największej ilości znajomych (tzw. poczta pantoflowa), zrobienie plakatów (ogłoszeń) i ich rozwieszenie w lecznicach weterynaryjnych i sklepach zoologicznych, umieszczenie ogłoszenia wraz ze zdjęciem na stronach i forach w internecie, ogłoszenie w wydaniu weekendowym Kuriera Szczecińskiego.