niedziela, 18 stycznia 2009

Kot i dziecko


Pomimo XXI wieku w wielu ludziach tkwi przekonanie, że skoro kobieta jest w ciąży, albo ma małe dzieci, to nie powinna posiadać kota. Skąd to się bierze?
Dlaczego ludzie, którzy zajmują jakieś stanowiska, są lekarzami, wydają takie twierdzenia?
Twierdzenia bez poparcia, bo gdy poprosi się o uzasadnienie, to słyszy się mętne tłumaczenia o zarazkach,o toksoplazmozie i innych bzdurnych uprzedzeniach.
Przypomina mi to średniowiecze, kiedy to rozpoczęto palenie czarownic na stosie! Dlaczego?
A dlatego chociażby, że większość tych kobiet była bardziej wykształcona niż otaczające je grono ludzi i chociażby z tego względu, że różniła się tak bardzo od pozostałych.
W przypadku kota i dziecka często powtarzają się twierdzenia o toskoplazmozie czy zagryzieniu niemowlaka przez kota.
W pewnej mojej rozmowie z ginekologiem poruszyłam kwestię toksoplazmozy. Ponieważ sama mam w domu cztery koty oraz często zdarza mi się opiekować chorymi
kotami podwórkowymi, kwestia bezpieczeństwa przyszłego pokolenia, jak i mnie samej stanowiła priorytet.
Pomimo, że sama posiadałam już jakąś wiedzę na ten temat, reakcja lekarza mnie zaskoczyła.To, że popatrzył się na mnie jak na osobę, która plecie trzy po trzy było najdelikatniejsze w tym wszystkim.
Potem nastąpił długi wywód.
Nie będę wdawać się w szczegóły bo mogłabym z tego napisać drugą pracę magisterską;), postaram się to streścić:
- Odnośnie toksoplazmozy trzeba sobie jasno powiedzieć, że jest to choroba z brudu i to strasznego brudu, obrazowo to przedstawiając trzeba by mieć kontakt bezpośredni
z kałem chorego kota, a potem nie myjąc rąk po takim czymś włożyć je sobie do buzi. I teraz odezwą się głosy, że przecież dzieci biorą wszystko do buzi.
Owszem. Ale ilość kotów chorych na toksoplazmozę jest bardzo mała, albo wręcz znikoma. Prędzej dziecko zarazi się czymś innym niż toksoplazmozą. Ja po kilku latach zajmowania się dzikimi kotami zrobiłam sobie badania - jakie było moje zdziwienie, gdy wyszło, że w całym swoim życiu nie miałam do czynienia z tą chorobą,
chociaż trudno było mi zachować sterylne warunki łapiąc i lecząc podwórkowe koty,
które niejeden raz mnie podrapały czy pogryzły.
- Co się tyczy zagryzień - padło jedno stwierdzenie:
"Boże, co za ciemnogród." I w tym się zgadzam bez dwóch zdań.
Tu nawet nie ma co polemizować, bo z głupotą się nie da prowadzić dyskusji.
- Wychowywanie dziecka ze zwierzakiem bardzo dobrze wpływa na rozwój dziecka. I tu większość poradników może to potwierdzić.
- Trzymanie i wychowywanie dziecka w sterylnych warunkach nie wyjdzie mu na zdrowie.
Dzięki takiej postawie rodziców,coraz więcej dzieci jest alergikami, a ich organizm nie radzi sobie z walką z alergenami i bakteriami. Bo to właśnie w tak młodym wieku organizm może sobie wyrobić mechanizmy obronne. Później nic z tym nie zrobimy.
Jeżeli kiedykolwiek, któraś z Was drogie Panie spotka się ze stwierdzeniem, że dziecko i kot nie idzie w parze, poproście o argumenty przemawiające za tym.
Jeżeli padną oklepane hasła możecie sobie podarować dalszą rozmowę z taką osobą. Nie ma to najmniejszego sensu.
A ten mały berbeć na zdjęcach, jest najlepszym przykładem, że razem z kotem jest fajnie :))
D.G.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz